Do weny

Jak ja nienawidzę
Mityczności twoich marzeń
Ustać nie potrafię
Gdy ich zdradziecki szept mąci pracę
Obiecujesz zawsze
Że z tobą zajdzie się dalej, że wystarczy tylko mieć wiarę
I że niezbędna jesteś
Zabierając cząstki mnie samej

Więc teraz bez ciebie
Bez splendoru
Bez nieba rozpostartego na przestrzeni duszy
Bez słów zaklętych w łzy

Dziś
Po prostu
Jestem tylko ja
W cieple lamp, przy pocieszającym uśmiechu gwiazd
Stworzyłam
I chociaż nigdy nie zachwyci,
Tego dzieła nazwać nie można ozdobą
Tu jest moja wartość
A nigdy nie będę więcej niż sobą


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Porażka gliny i nowy projekt

Światło

Smok na ratunek duszy kaprala