7. Król Sprawiedliwości cz. 2


Oczywiście, że zasadzanie się w pojedynkę na tak strzeżony statek byłoby co najmniej głupstwem. Właśnie dlatego to zrobiła. Będąc zatopiona w swym marzeniu nie zważała na ryzyko, a jedyne co musiała zrobić, to pomóc jej pirackim braciom uciec z ich cel...
Niektórzy zostali, a dla niektórych ląd oferował więcej mądrości od morza.Wzruszyła na to ramionami i pozwoliła im iść w swoją stronę. Tak długo, jak miała na tyle ludzi, żeby wyruszyć było dobrze. Specjalnie przeciągała tę chwilę. Jeszcze troszkę... Sekunda...
O!
Zobaczyła jego blond czuprynę w momencie, kiedy czas był już pewien, że już nie może mu bardziej zajść za skórę. Mężczyzna był w tym momencie mieszanką wściekłości, zdziwienia i... Zachwytu. Desperacko biegnąc po pomoście za statkiem starał się uchwycić jej twarz. Czy to naprawdę ona?
W odpowiedzi uniosła w górę jego własny kapelusz, który do tej pory spoczywał na sterze i pomachała nim z dumą w jego stronę wytykając mu jednocześnie język.
Nie potrafił powstrzymać uśmiechu, który wkradł się na jego usta. Przyjął go więc, tak samo jak swoją przegraną i ukłonił się dziewczynie z uznaniem.
Dwa dni.
Niech nacieszy się swoim "sukcesem".

Dobrze wiedziała gdzie się udali. W końcu sama tą podróż zaplanowała... Z trasą jednak było... Różnie. Można było powiedzieć o niej dużo, ale na pewno nie miała doświadczenia w prowadzeniu statkiem, ani tym bardziej w dowodzeniu zasobami ludzkimi.
Ale mus to mus!
Widziała swoją siostrę w akcji wiele razy. Co może być takie trudne? Wystarczy pokrzyczeć od czasu do czasu, wygrać z kimś bitkę i dowieść, jak silna jest jej głowa. Prawda! Wszystko jest na wyciągnięcie ręki tylko statek... Statek!
Jej naiwnemu błądzeniu przyglądał się pewien postawny mężczyzna z mocno zarysowaną szczęką i dumnym, orlim nosem. Widział tą trzpiotkę nie raz, nie dwa. Co prawda raczej z daleka, ale nie było szans, żeby iluzja wielkiego wybawcy, którą stworzyła utrzymała się na długo, jeśli ktoś nie nauczy jej choćby jak udawać.
Stała tak na pokładzie wydając tryskające sztucznością rozkazy, kiedy mężczyzna złapał ją lekko za ramię. Tak jak przewidywał, cała iluzja roztrzaskała się w mgnieniu oka, kiedy podskoczyła w przestrachu, jakby jej życie właśnie śmignęło jej przed oczami.
-Ja poprowadzę. Podziel ich na dwie drużyny, a przy zmianie spotkamy się w kajucie - szepnął i ze spokojem pozwolił jej ukryć rumieniec, który wkradł się razem z realizacją swojej porażki. To zdecydowanie będzie ciekawy rejs.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Porażka gliny i nowy projekt

Światło

Smok na ratunek duszy kaprala