6. Rzeczywistości

Cokolwiek się nie działo, zawsze miała jednego przyjaciela. Wierzyła, że gwiazda, której widok kładł ją co noc do snu, była jej opiekunem. Gwiazda znała jej największe sekrety, a w zamian za to, co noc dzieliła się z nią coraz to nowymi marzeniami. Dziewczyna znała jej świat. Jej wspaniały świat, który stale się zmieniał, a ona chciała widzieć więcej. Im bliżej niej była, tym realniejsza się zdawała. Robiła wszystko
, żeby poznać coraz więcej astralnych sekretów. Często spała w polu, żeby nic nie mogło stanąć między nią, a niebem. Często wspinała się na dach, żeby mogła słyszeć jej głos jeszcze wyraźniej.
A o czym szeptały sobie w tej wieczornej tajemnicy?
O dalekich krainach, o wielkim smutku, o dzielnych piratach, o płaczących duchach. Nie było płaszczyzny, której by razem nie przemierzyły. Ona i jej gwiazda. Ramię w ramię, dłoń w dłoń. Nie byłoby jednak prawdą powiedzieć, że absolutnie wszystko w tym gwiezdnym świecie się zmieniało. Zawsze był tam on. Jej najlepszy przyjaciel. To właśnie jego widok upewniał ją w prawdziwości przeżytych zdarzeń. Dla niej to gwiezdna rzeczywistość była jedyną prawdziwą.
Aż pewnego dnia przestała ją widzieć. Tak, gdzie była jej opiekunka, teraz sama czerń.
I z nią straciła jego.

Cokolwiek się nie działo, zawsze miał jedną przyjaciółkę. Zaczął sam. Szepcząc gwieździe o trudach swej samotności, nie wiedział, że jego przyszłość również wpatruje się w ten sam punkt na niebie. Był zdziwiony, kiedy zobaczył dziewczynkę, może rok młodszą od niego, która była tak samo zgubiona, jak on, kiedy zaczynał. I uczyli się razem. Zarówno o świecie, jak i sobie nawzajem. Nie wierzył, że może być prawdziwa. Traktował ją, jako część siebie, jednak nigdy nie udało mu się przestać tęsknić. Zawsze w głowie dudniło mu "a co jeśli...?". Dorastał, zapominał. Już od dawna nie patrzył na gwiazdę, na tą, która sprawiała, że te spotkania były możliwe. Traktował je, jako coś pewnego, coś, co nigdy nie minie, ale nie mógł się bardziej mylić. Chociaż gwiazda robiła co mogła, żeby spojrzał na nią znów, choć ten jeden raz, nie zrobił tego, a ona poległa w swych staraniach. Wyczerpana, nie mogła zrobić już nic więcej, niż obserwować.

Nigdy nie widziała rzeczy tak ogromnych, jak to miasto. Mimo wszystko jednak nie czuła się mała. Czuła, że w końcu coś rozumie jej chęć sięgania poza chmury. Pewien wieżowiec był jej szczególnie bliski. Gdy wracała z pracy nie mogła przestać na niego patrzeć. Czuła, jakby ją wołał. To właśnie on dawał jej możliwość bycia bliżej nieba niż kiedykolwiek... Ale to przecież głupie. W końcu nie tylko jej relacja z gwiazdą, ale i ona sama okazały się snem. Nie ma co liczyć na jakiekolwiek nadnaturalne przeczucia.
Tak sobie mówiła, dopóki nie zobaczyła znajomych kręconych włosów i niebieskich oczu, które zdawały się nie zauważać jej. Oczy i włosy, wraz ze swoim właścicielem udały się tam. Do budynku. Stała chwilę niedowierzając i po otarciu łez rzuciła się w pogoń.

Szedł jak codzień, do swojej codziennej pracy trzymając swoją zwykłą, codzienną teczkę. Westchnął ciężko od nadmiaru codzienności, kiedy świat postanowił się nad nim politować. Znajomy zapach i kolor minął go w tłumie. Nie mógł uwierzyć ani w jedno ani w drugie. Przeraziło go to nagłe spotkanie. Miał swój dzień, miał pracę. Nie czas mu na wymyślone bzdury. Był tak zaabsorbowany próbą ucieczki, że nie zauważył, że on został zauważony. Poirytowany rzucił teczkę na biurko i poszedł zapalić.
Musiał zapomnieć.
Robiło się ciemno.
Nie mógł znowu wpaść w to szaleństwo. Miał bardzo dobrą pracę, mieszkanie, przyjaciół. Nikogo mu nie potrzeba. Szczególnie dziecięcych paranoi.
Jego paranoja biegła właśnie po schodach w szaleńczym wyścigu z własną wytrzymałością. Nie dowierzał, kiedy  zobaczył mrugnięcie z krawędzi nieba, która była pusta od tak wielu lat. Tym razem gwiazda pałała szczęściem jego powrotu. Czuł ją, słyszał ją jednak nie chciał wierzyć. W kolejnej próbie ucieczki zwrócił się do wyjścia.
I już nie mógł dłużej uciekać.
Jej wzrok stopił jego serce, a ona wtopiła się w jego uścisk.
I gwiazdy już nie potrzebowali.
Choć i tak czasem zerkała,
Jak radzą sobie, jej kochane dzieci.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Porażka gliny i nowy projekt

Światło

Smok na ratunek duszy kaprala